sobota, 10 kwietnia 2010

Friday evening.

Witam!

Jak mówiłam mam już 'własny' internet w pokoju! Niby nic nadzwyczajnego, ale ja się strasznie cieszę. U mnie w domu komputer (czyli internet również) jest w osobnym pokoju, do wspólnego użytku. Odkąd dostałam laptopa to też, żeby podłączyć się do internetu musiałam chodzić do tego drugiego pokoju. Teraz jest internet bezprzewodowy, czyli mogę się nim cieszyć w zaciszu własnego pokoju :)

Dzisiaj jest strasznie przygnębiający dzień. Na moje złe samopoczucie wpłynęło po kolei kilka rzeczy.
Na pewno wieść o katastrofie polskiego rządowego samolotu nie jest wam obca. Gdy rano o tym usłyszałam nie mogłam w to uwierzyć, zginęło dziś dużo ludzi, którzy coś dla polski znaczyli. Nie potrafię o tym tak lekko mówić, a może blog nie jest za bardzo odpowiednim miejscem, żeby o tym wspominać. [*] [*] [*]

***

Wczoraj spotkałam się z koleżankami w mieście. Miałyśmy iśc na planty i zrobic kilka ładnych zdjęc, ale brzydka pogoda na to nie pozwoliła. Więc poszłyśmy coś zjeść. Najpierw byłyśmy w pizzerii a potem wstąpiłyśmy jeszcze do cukierni na deser :)

Miała być Mega i niby była Mega, ale na trzy osoby jednak zbyt mała.

A to już w cukierni, najchętniej to kupiłabym wszystko!

 A to już deser, który ja zamówiłam.



 

 To 'Truskawkowe pole' Kasi.
Piątkowy wieczór spędzony bez żadnych zmartwień wyszedł nam na dobre, obiecałyśmy sobie, że w tym tygodniu to jeszcze powtórzymy. No i ja muszę odwiedzić jeszcze Planty, bo mieszkając tu (15 km od miasta) i nie będąc ani razu na plantach...


(zdj. robione aparatem koleżanki, mówię o tym dlatego, że ja nie mam takiego aparatu i narzekam na każdym kroku, ale może jeszcze w te wakacje mój sen o p r a w d z i w y m aparacie się spełni. :))

3 komentarze:

  1. Oo, uwierz, że ja też cieszę się z każdego komentarza (w końcu to mój początek)! Znam te uczucie :D Moje życie też nie obfituje w zapierajace dech w piersiach zwroty akcji, ale w każdym dniu staram się znaleźć coś fajnego (co jest trudne, zważywszy na natłok obowiązków przedmaturalnych). Najważniejsze to myśleć pozytywnie. No a wena do napisania notki i tak nie przyjdzie do nas zawsze.. Do blogowania potrzeba chyba sporo samozaparcia ;P
    Dzięki za odwiedziny, będę wpadała do Ciebie regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! i przez Twój post mam ochotę na truskaawki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie, samozaparcia, silnej woli. Ja muszę powiedzieć, że strasznie szybko się zniechęcam, gdy coś mi nie wyjdzie lub raz nie mam czasu a potem już mi się nie chce. Pisząc ostatnią notkę (w ogóle zakładając bloga) postanowiłam, że to będzie też będzie dla mnie rodzaj takiego sprawdzianu silnej woli. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń