piątek, 30 lipca 2010

F R A N C J A : dzień 6 (poniedziałek) - Zamki nad Loarą.

Dzisiaj (wreszcie) dodam kolejny post który miał dotyczyć mojego pobytu we Francji. Trochę na to już za późno, ale obiecałam to dokończyć i opowiedzieć wszystko co zdołam. Dzisiaj będą Zamki nad Loarą, które zwiedzaliśmy w poniedziałek (jeśli ktoś dobrze śledzi ten tydzień pobytu tam (jeśli w ogóle ktoś to czyta...)). Ostatni wpis z Francji skończył się na piątku, w sobotę i niedzielę był czas wolny u rodzin, kiedy to nie robiłam nic. Po prostu moja Francuska (jak to powiedzieć?) nie chciała, a może i nie miała możliwości by mnie gdzieś zabrać,  w jakieś ciekawsze miejsce godne uwagi. Ok, pomińmy to.
Więc przechodzę do poniedziałku...

Wycieczkę zaczęliśmy od zamku Chenonceau, zwanego również zamkiem Dam ze względu na sześc kobiet, które jako jego właścicielki stopniowo go rozbudowywały.
I grupowe zdjęcie proszę. :)
Na tym zdjęciu już widać zamek. Nie jest on bardzo duży (w porównaniu z tym w którym byliśmy potem), ale też nie widać go na tym zdjęciu w całej okazałości. Początkowo zamek był usytuowany przy rzece, ale później, jedna z właścicielek zamku - Diana de Poitiers zbudowała most łączący dwa brzegi. Za to następna właścicielka, królowa Katarzyna Medyceńska chcąc przyćmić dokonania swej poprzedniczki wzniosła na moście dwupiętrową galerię.
Zawsze mam takie szczęście, że wszystko co zwiedzaliśmy było akurat w budowie (no, w renowacji powinnam powiedzieć)
A to już wnętrze zamku.
W zamkowej kuchni.
Obraz z którejś z komnat. Niestety nie pamiętam jak się nazywał.
Zamek też słynie ze wspaniałych ogrodów, które stworzyły poszczególne właścicielki.
Ten ogród i parkowy labirynt, który będzie na następnych zdjęciach powstał za rządów Diany de Poitiers.
A to jest już wejście do Parkowego labiryntu.
Na tym labiryncie wizyta w zamku się skończyła. Było jeszcze kilka rzeczy do zobaczenia, a i tak zamek i ogrody dosłownie przelecieliśmy by móc zobaczyć jak najwięcej.

Następnie udaliśmy się do zamku w Chambord. Dużo większego i bardziej okazalszego. Z zewnątrz strasznie mi się podobał. Niestety wnętrza nie były tak bogato udekorowane jak w poprzednim zamku, ale to nie znaczy, że nie były w ogóle lub źle czy brzydko. Zamek był bardzo duży i nie wszystko było zajęte.
Zamek cechuję się ogromną ilością wieżyczek i kominów.
Słynna klatka schodowa. Zbudowane w jej wnętrzu dwie spirale schodów skręcają się w tę samą stronę ale nie krzyżują ze sobą. Według legendy były tak zbudowane by kochanki i żona króla się ze sobą nigdy nie spotkały. Tak to zapamiętałam z krótkiego wstępu nauczyciela z francuskiej szkoły (nasza pani to przetłumaczyła) gdyż przewodników po zamkach nie mieliśmy. Ale plusem (tak po za tym ) było to że wiele wstępów mieliśmy za darmo.
Tu jest widok na podobnie skonstruowane schody, tym razem na zewnątrz.
Wnętrze zamku.
To jest środek tych schodów.
Oczywiście nie odbyło się od remontu. Tym razem nie wielki, ale jego oznaki widać. Tutaj koleżanka na tle pięknej i 'zabytkowej' ciężarówki.
Naturalne zachowanie Japończyków do zdjęć.

1 komentarz: