Przejdę już do relacji.
Czwartek był dniem wolnym, który mieliśmy spędzać wspólnie z rodzinami. Ja trafiłam do rodziny, której nie zależało bardzo by wypełnić mi ten czas wolny w całości, a może nie mieli do tego warunków. (ale dalej myślę, że to pierwsze) W każdym razie przez cały czwartek nie robiłam nic pasjonującego. Obudziłam się o 10h, ale (na szczęście) nie ostatnia, bo moja korespondentka jeszcze spała. Do 14h zupełnie się nudziłam (dobrze, że wzięłam ze sobą książkę) bo o 14h pojechaliśmy do centrum handlowego, wszystko by było fajnie, tylko że z nami pojechała też jej koleżanka, wiec ja zeszłam na drugi plan... Podczas tej 'wycieczki' nie odzywałam się w ogóle, no bo i po co (one sobie rozmawiały w najlepsze), no może po za odpowiedziami na pytania czy jestem głodna lub szczęśliwa.
Wróciłyśmy do domu, nie robiłam tu nic pasjonującego. Dopiero koło 20 lub 21h pojechałam z nią i z jej mamą do Tour. Celem był klub/restauracja w której tańczono salsę. W pewnej chwili podszedł do nas mężczyzna i zaproponował naukę salsy... Zgodziłam się, czemu nie. Nigdy salsy nie tańczyłam.
Pokazał nam podstawowe kroki, potem tańczyliśmy w parach, niby nic trudnego, ale staje się gdy facet mówi po francusku a ty nic z tego nie rozumiesz i patrzy się na ciebie jak na ....
Pokażę kilka zdjęć.
Taki polski akcent. :)
ula francja jest sliczna ale nie mialam okazji tam jeszcze byc ;)
OdpowiedzUsuń